Kiedy na początku października 2010 roku oglądałam w paryskiej Opera Comique prezentację kolekcji Johna Galliano, jak zwykle wspaniałej i spektakularnej, nie przeszło mi nawet przez myśl, że jest to być może ostatnia szansa by być świadkiem sygnowanego słynnym nazwiskiem spektaklu mody, na zakończenie którego pokaże się, jako największa gwiazda, on sam, w złotym deszczu foliowych płatków wyrzuconych z teatralnej maszyny do wiatru.
Galliano miał już za sobą dziesiątki podobnych finałów, podczas których objawiał się za każdym razem w innym wcieleniu, zwykle mającym coś wspólnego ze stylem lub tematem pokazywanej kolekcji. Ta autokreacja była, jak sam podkreślał, sposobem na przezwyciężanie skrajnej nieśmiałości, czyniąc z niego bohatera numer jeden każdej prezentacji. Jego ukazania się wszyscy oczekiwali z zapartym tchem.
Nie doczekali się go 4 marca 2011 r, po prezentacji ostatniej kolekcji Galliano dla domu Dior, w którym od 15 lat pełnił funkcję dyrektora artystycznego. Galliano był wielkim nieobecnym tego pokazu, po tym jak został zawieszony w pełnionej funkcji po oburzającym i niesmacznym i incydencie jaki miał miejsce zaledwie tydzień wcześniej w jednej z kawiarń w paryskiej dzielnicy Marais /dawna dzielnica żydowska/, La Perle.
Słynny kreator obraził dwójkę gości, którzy usiedli przy sąsiednim stoliku, używając wobec nich niewybrednych rasistowskich komentarzy i obelg. Wydawało się, że Galliano pozostanie bezkarny, ale wkrótce po owym incydencie, którego zarząd Maison Dior nie skomentował, londyński tabloid „The Sun” opublikował w internecie filmik video nakręcony telefonem komórkowym w tej samej kawiarni jakiś czas przed owym incydentem. Siedzący samotnie Galliano, kompletnie pijany, bełkoce w stronę niewidocznych dwóch kobiet, które siedzą przy stoliku obok, obraźliwe słowa i deklaruje swą „miłość do Hitlera”. Po publikacji tego materiału, którego pochodzenia nikt nie jest pewien, a niektórzy nawet twierdzą, że został on zmanipulowany, zarząd domu mody Dior zawiesił Johna Galliano w funkcji dyrektora artystycznego, a on sam, oskarżony o rasistowskie obelgi, miał być sądzony w czerwcu 2011 w Paryżu. Tymczasem, namówiony ponoć przez swe najbliższe otoczenie /m.in. Kate Moss/, zdecydował się poddać kuracji w związku ze swym uzależnieniem od alkoholu, które niewątpliwie spowodowało to karygodne zachowanie projektanta.
Świat mody długo milczał wobec „afery Galliano”. Pierwszy przełamał ciszę Karl Lagerfeld mówiąc w wywiadzie dla amerykańskiego pisma „Women`s Wear Daily”, że jest „wściekły” na Johna za to jak się zachował. Powściągliwy Karl stwierdził, że tu nie chodzi o takie czy inne słowa, które ktoś wypowiedział lub nie, ale o to, że osoba publiczna, jaką jest kreator mody takiej rangi jak Galliano, nie może sobie pozwolić na tak nieostrożne zachowanie, nie może po prostu wyjść na ulicę pijany i wypowiadać obraźliwych słów. Zwłaszcza w dobie internetu. Obraz, który obiegł świat w kilka godzin pozostawi, jak podkreślał Lagerfeld, okropne wrażenie, uwłaczające całemu środowisku mody.
Wstrząśnięte i oburzone, zareagowało bojkotem pokazu Diora, który odbywał się 4 marca 2011 w Muzeum Rodina. Data ta zapewne przejdzie do historii haute couture otwierając nową kartę w dziejach tego renomowanego domu mody, którego twórca Christian Dior wprowadził w 1947 roku New Look i wyznaczył tym samym nowy kierunek powojennej modzie. Złośliwi twierdzą, że to był pretekst dla Diora, żeby pozbyć się zbyt awangardowego projektanta. Skądinąd, trudno się dziwić zarządowi Maison Dior, wszak słowa wypowiedziane przez pijanego Galliano, nawet jeśli w pełnej nieświadomości, bezpośrednio dotykają przeszłości jego legendarnego założyciela. Siostra Diora została w czasie wojny wywieziona do obozu w Buchenwald.
Swemu oburzeniu dał wyraz Sidney Toledano, zarządzający domem Diora /PDG Dior Couture/, który po raz pierwszy, bo nie należy to do zwyczaju, wystąpił publicznie przed wspomnianym pokazem określając w swej wypowiedzi zachowanie Galliano jako „niemożliwe do tolerowania”. Powiedział: „To co zdarza nam się dzisiaj jest wystawieniem nas na próbę. Fakt, że nazwisko Diora zostało zmieszane, poprzez jego kreatora, jak wielkim by on nie był, z wypowiedzią, nad którą nie można przejść do porządku, jest dla nas bardzo bolesne.”
Od tej pory nazwisko Johna Galliano zniknęło z wszelkich informacji na temat kolekcji Diora, a nawet z sygnowanych jego własnym nazwiskiem kolekcji sprzedawanych w butiku John Galliano przy rue St. Honore. Mający 91% udziałów marki John Galliano Dior zakazał niesfornemu projektantowi pracy nawet nad własnymi kolekcjami i powierzył to zadanie jego najbliższemu współpracownikowi i asystentowi Billowi Gaytten.
Wobec afery Galliano kreatorzy mody zachowali milczenie. Jednak znane osoby ze świata mody potępiając ubolewania godny incydent podkreślały rangę artystyczną jego kreacji i fakt jak bardzo presja pokazów i specyficzna atmosfera w tym środowisku doprowadziły wcześniej do skrajnych załamań znane postaci z tego świata. Przytaczano przedwczesną śmierć zniszczonego alkoholem i narkotykami Yves Saint Laurent`a oraz niedawne samobójstwo Alexandra Mc Queen`a.
Galliano wpadł w uzależnienie od narkotyków, alkoholu i środków nasennych po śmierci swego intymnego przyjaciela Stevena Robinsona. Cała sprawa była szeroko analizowana i dyskutowana na rozmaitego rodzaju portalach i blogach modowych, z których zwłaszcza słynny „The Sartolialist” przedstawiał Johna Galliano jako „człowieka smutnego, który gotów był powiedzieć cokolwiek by zwrócić uwagę na swoje wołanie o pomoc”.
Dior jednak pozostał nieugięty wypominając swemu synowi marnotrawnemu, że nawet nie zadał sobie trudu by przeprosić zarząd Maison oraz swych współpracowników.
Butik Johna Galliano stoi, tak jak stał, przy rue St. Honore w Paryżu. Jego witryny nadal przyciągają oryginalnym, ekstrawaganckim wystrojem, przez szyby nadal podziwiać można wspaniałe kreacje, te wiszące na wieszakach i te prezentowane na wielkim ekranie we wnętrzu sklepu, a bardzo uprzejmy personel zachowuje się tak , jak gdyby nic zupełnie się nie zmieniło. Mimo, że duch Galliana jest obecny wśród wystawionych wspaniałych kreacji wiadomo, że jego noga prędko nie postanie w tych progach, bo nie życzy sobie tego zarząd domu Diora dzierżący w swych rękach 91% udziałów marki John Galliano.
Projektant został srogo ukarany za swój nieodpowiedzialny wybryk. Niemożność projektowania to dla tego nieprzeciętnego twórcy o wiele cięższa kara niż zasądzone mu przez paryski trybunał 6000 euro kary.
Osobiście, choć nie pochwalam zachowania kreatora, mam nadzieję, że świat mody wybaczy Johnowi Galliano i pozwoli mu powrócić na wybiegi z własnymi kolekcjami. A powrót ten może być bardzo spektakularny.
Osobiście, choć nie pochwalam zachowania kreatora, mam nadzieję, że świat mody wybaczy Johnowi Galliano i pozwoli mu powrócić na wybiegi z własnymi kolekcjami. A powrót ten może być bardzo spektakularny.
W oczekiwaniu na niego kilka fotografii, które zrobiłam podczas pokazu John Galliano w Opera Comique w Paryżu, w październiku 2010 roku oraz witryny butiku Johna Galliano w Paryżu w październiku 2011 i kawiarnia La Perle.
Dorota Morawetz
Dorota Morawetz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz