Obejrzałam transmitowany na żywo z londyńskiego Fashion Week
pokaz kolekcji jesień/zima 12/13 McQ Alexander Mc Queen. Po raz pierwszy linia McQ
słynnej marki została przedstawiona na pokazie. Od tragicznej śmierci wielkiego
kreatora dwa lata temu kolekcje dla marki projektuje jego wieloletnia asystentka
i współpracowniczka Sarah Burton, która w maju 2010 została mianowana
dyrektorem artystycznym firmy Mc Queen. Sygnowane przez nią wcześniejsze
kolekcje spotkały się od razu z bardzo dobrym przyjęciem, a projektantka
kontynuuje linię, w której opiera swoje kreacje na wysoko postawionych
umiejętnościach rękodzielniczych,
wyraźnie też dbając o zachowanie w kolekcjach i pokazach nastrojów bliskich jej
mistrzowi. W prezentowanej kolekcji widać pragnienie zbliżenia tej linii
ready-to-wear, która wcześniej prezentowała dość proste ubiory, do bogatego i fantazyjnego
stylu głównej linii marki Mc Queen, chociaż te fantazyjne elementy zostały
nieco stonowane i przystosowane do potrzeb bardziej codziennych ubrań.
Dzisiejszy pokaz połączył w sobie bardzo kobiece
klimaty obecne w krótkich sukienkach-bombkach w kolorze burgunda i tiulowych czarnych
kreacjach z bogatymi barwnymi kwiatowymi aplikacjami, których spódnice
przypominały paczki baletnic, oraz w długich do połowy łydki sukniach z
powiewnych tkanin i koronek, które wyraźnie nawiązywały w linii do New Look`u Diora
z przełomu lat 40-tych i 50-tych, z nastrojami bardziej męskimi w postaci
rozmaitego rodzaju przetworzeń wojskowego munduru, zarówno w wydaniu damskim jak
też męskim, w połączeniach dwubarwnego grubego sukna /szarego i zielonowojskowego/
lub ciemnych tweedów ze skórą /niekiedy ekstremalnie użytą do uszycia koszuli
noszonej pod sukienną marynarką wykończoną także skórą/. Grube skórzane paski
typu wojskowego przepasywały, zaznaczając linię stanu, zarówno delikatne kobiece
suknie, jak też męskie marynarki.
Pokaz zamykała słynna Kristen McMenamy w białej sukni o małej, obcisłej
górze z talią osy, za to z bardzo szeroką spódnicą przepisowej długości
/kilkanaście centymetrów nad kostkę/ oraz z włosami uformowanymi w kształt kapelusza-spodka,
który tak mi się mocno skojarzył z Mistrzem Diorem.
Modelka ta odegrała coś w rodzaju performance pośród opadających
na jej twarz jesiennych liści, a potem podniósłszy ukrytą linę przyciągała się
za jej pomocą ku płaszczyźnie wznoszącego się w tle muru, na koniec rozpływając
się w nim. Po chwili mur zniknął także, a oczom widzów ukazał się zamglony pejzaż
z drzewami i jakimiś bezkształtnymi istotami z mgły. Ta, bardzo teatralna wizja
mogła być rodzajem hołdu złożonego Alexandrowi Mc Queen, który
niespodziewanie zniknął w lutym 2010, na kilka dni przed pokazem swej nowej
kolekcji. Na koniec oczom widzów ukazał się za drzewami rozświetlony nocny klub
Core Club, do którego, po przejściu finałowym, goście zostali zaproszeni na drinka w towarzystwie McMenamy, co było możliwe dzięki udziałowi Punchdrunk w produkcji pokazu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz